10. dzień miesiąca, a więc jak zwykle policja w stanie gotowości, niespotykanej nawet podczas wizyty prezydenta USA. Rozkaz: za wszelką cenę nie dopuścić do odbycia się legalnego , przyjętego przez miasto zgromadzenia przy Grobie Nieznanego Żołnierza, bo przyniosą megafon i jeszcze nadprezes usłyszy irytujące pytania: „Gdzie jest wrak?”, „Kazałeś lądować bratu?”, „Gryzie cię sumienie?”. Jak co miesiąc wykorzystano pretekst zagrożenia terrorystycznego, żeby sprawdzić torby aktywistów, oraz ich wylegitymować. To „myk”, dzięki któremu policja zyskuje cenny czas, podczas którego prezes i jego świta mogą spokojnie celebrować kłamstwo smoleńskie. W jednym z plecaków czekało na funkcjonariuszy wiele niespodzianek. Wibrator z napisem „J…ć PiS” okazał się na tyle szokujący dla policji, że odmówiono spisania zawartości plecaka w protokole przeszukania, ograniczając się jedynie do stwierdzenia, że „Nie znaleziono rzeczy prawnie zabronionych … ” Obyło się bez zatrzymań i zabierania ludzi do radiowozów, a chcąc zyskać na czasie aktywiści , stosując się do starego hasła „Obywatelu, pomóż policji , pobij się sam”, przyszli już posiniaczeni. Zgromadzenie zostało zgłoszone do godziny 9.15 , tzw. „czynności” w parku były na tyle długo prowadzone, a po ich zakończeniu aktywiści byli siłą przetrzymywani w kordonie, że jego odbycie zostało całkowicie uniemożliwione. Standardy białoruskie się kłaniają